piątek, 19 września 2014

żegnaj Rodos

Ktoś kiedyś się mnie spytał , czy uciekam przed czymś, czy coś gonię. Nie potrafiłam odpowiedzieć na to pytanie, ale czułam się jakby trafił w samo sedno. Po 3 miesiącach w obcym miejscu, które w sumie już nie jest takie obce, mając mnóstwo czasu na przemyślenia, bycie sama ze sobą, stwierdzam, że ucieczka i gonitwa pokrywają się ze sobą. Uciekając przed czymś, próbujemy coś dogonić, uciekając przed problemami, próbujemy dogonić życie bez problemów. Uciekamy przed tym co nam się nie podoba, a gonimy marzenia, świat, który będzie idealny. Kiedy zdałam sobie sprawę z tego, że moje życie polega na takiej ucieczce i gonieniu, wydawało mi się, że jestem strasznie słaba, ale uświadomiłam sobie, że tak naprawdę stawiając wszystko na jedną kartę, pakując walizkę i wyruszając sama w świat, jestem odważna. Ludzie mogą myśleć co chcą, że nie wiem czego chce, że nie mam planów na przyszłość. Tak, macie rację, nie wiem czego chcę, ale po tych 3 miesiącach, wiem, że jestem o krok bliżej odkrycia tego co chcę w życiu robić, kim chcę być. Przeżyłam niesamowite 3 miesiące z ludźmi, którzy mają taką samą pasję, którzy też nie zawsze wiedzą czego chcą w życiu, którzy też mają swoje problemy. Poznałam setki osób, co tydzień obserwowałam jak każdy z nas jest różny, czasami zżywałam się z nimi mniej lub bardziej. Nauczyłam się pokory, stałam się jeszcze bardziej odważna. I mimo, że cieszę się z powrotu do Polski, to będę tęsknić, za greckim lenistwem, codzienną frappe, mini disco, wieczornymi show,za lotniskiem, za tym, że mogłam iść do sklepu w piżamie, bo przecież i tak mnie wszyscy znają, za siedzeniem wieczorami na balkonie, za greckim słońcem, szumem morza i ogólnie za Rodos, na które tak bardzo nie chciałam jechać, a które pokochałam.

poniedziałek, 14 lipca 2014

miesiąc minął jak 1 dzień

Minął pierwszy miesiąc, w sumie to nie bardzo wiem kiedy. Czas trochę inaczej płynie, nie szybciej albo wolniej, po prostu inaczej. Zapomina się o tym jaki jest dzień tygodnia, tylko poniedziałkowe transfery przypominają, że zaczyna się nowy tydzień, nowi ludzie, nowe przygody. Rok temu odczuwałam potworne zmęczenie, teraz póki co brak, mimo pracy bez dnia wolnego, oczywiście pojawia się problem ze wstaniem rano, no ale ileż można wstawać o 8.30?! czasami ogarnia senność podczas popołudniowej przerwy, ale jak nic nie robię w Polsce, to też mnie nuży. Może rok temu byłam zmęczona pracą, a teraz praca w końcu sprawia mi przyjemność. Mam niesamowitą możliwość „uczenia się  turystyki” od podstaw, w końcu przerzuciłam się z teorii na praktykę, nie zrobiłam skoku na głęboką wodę, tylko tym razem wszystko robię metodą małych kroczków i bardzo się z tego cieszę. Najbardziej lubię transfery, znienawidzone przez wielu rezydentów, nawet jeśli samolot jest spóźniony o kilka godzin, co oznacza, że trzeba będzie odebrać turystów o 5 rano z lotniska. W takich momentach pojawia się zmęczenie, ale takie fajne, dające kopa do działania i przypominające, o frajdzie jaką czerpię z tej pracy.

sobota, 5 lipca 2014

ciociu!

Dzieci sa kochane, czyste jak lza, czasami mniej lub bardziej rozpieszczone, ale mimo to urocze. Spedzam z nimi cale dnie, przytulaja sie, nazywaja mnie ciocia, nie chca wyjezdzac. Niestety czasami sie z nimi zzywam, mniej lub bardziej, pojawia sie jakies dziwne uklucie, kiedy zegnamy sie na lotnisku a pozniej ide na hale przylotow, witam nowych gosci, a od nastepnego dnia ucze sie nowych imion. Taka praca, moze czesc z tych dzieciakow mnie zapamieta, czesc zapomni, ale liczy sie to, ze przez tydzien wywolywalam usmiech na ich twarzach. Zreszta one tez mi cos daja, cis najpiekniejszego na swiecie, mozliwosc patrzenia na swiat ich oczami, pelnymi radosci, nie zniszczonymi przez codziennosc.

piątek, 20 czerwca 2014

1st week

Pierwszy transfer za mną, powoli także pierwszy tydzień pracy, są problemy, nie jest tak, jak to sobie wyobrażałam, ale trzeba się zaaklimatyzować. Pokochałam transfery, mimo wyczekiwania długich godzin na lotnisku, ale to uczucie, kiedy masz mikrofon, mówisz do ludzi, dzielisz się z nimi swoją wiedzą, opinią, a oni cię słuchają. Zadają Ci pytania, czasami głupie, ale to turyści, im wolno:)

poniedziałek, 9 czerwca 2014

lotnisko

Pożegnania przychodzą coraz łatwiej, ale mimo to cały dzień był stres, to trochę dziwne uczucie lecieć gdzieś sama, zwłaszcza z grupą turystów, wszyscy patrzą się z politowaniem..sama na wakacje?
Lotnisko..
Turyści już się rozgrzewają, szykują wątroby i trzustki na tygodniowe all inclusive. Ich mózgi przestawiają się na myślenie "jestem turystą!"
Bardzo fajnie się ich obserwuje, tyle emocji z ich strony, radość, podekscytowanie, najlepsze kiecki już włożone, idealny manicure, no ale w końcu wakacje są raz w roku:)

środa, 4 czerwca 2014

Happy!

Wyjazd za 5 dni, dopiero co było 50, pojawia się coraz więcej przemyśleń, nasuwają się refleksje. Chce się zamknąć i podsumować cały rok życia w Polsce, by móc przeżyć niezapomnianą przygodę na obczyźnie. Zaczęłam się zastanawiać, czy w tym co robię nie jestem zbyt poważna, zawsze słyszałam, że jestem dojrzała i było to traktowane za ogromną zaletę, ale czy warto być poważnym, dojrzałym, w momencie kiedy powinno się wyszaleć, wytańczyć, by później móc prowadzić spokojne, dorosłe, stateczne życie. Może za szybko postanowiłam posmakować dorosłego życia? Może trzeba odpuścić? A przynajmniej wprowadzić więcej szaleństwa do szarej, poważnej codzienności. Oczywiście zachowując przy tym zdrowy rozsądek. Ale może trzeba zacząć szaleć, bo jak nie teraz to kiedy? Bo przecież jesteśmy jeszcze zbyt zgrabne, by być zbyt poważne.:)
tak więc Happy

czwartek, 29 maja 2014

Lukcy!

Wspominałam już, że jestem szczęściarą? Jeśli nie, to właśnie to stwierdzam. Nie chodzi o to, że najbliższe  3 miesiące spędzę bez zmartwień w "co mam się ubrać?", zielona firmowa koszulka nie będzie opuszczać mnie na krok, oby tylko nie przyrosła, nie będę też martwić się pogodą, chyba, że "oO nie znowu mamy słońce", nie chodzi też o to, że nie będę musiała gotować, zmywać. Jestem szczęściarą, bo mam najwspanialszych przyjaciół na świecie. Miałam szczęście poznać ludzi, którzy zawsze rozbawią mnie do łez, którzy w sekundę osuszą łzy smutku. Wytrzymują ze mną, mimo iż sama czasami mam z tym problem, śmieją się z moich żartów i za to wielki "szacun". To dzięki nim wiem, że jestem wyjątkowa, bo oni są wyjątkowi, odzyskuję chęci do życia i wiem, że w "kupie" raźniej. A jeśli przez nich płaczę to tylko dlatego, że za nimi tęsknię. 4 miesiące przerwy, wydaje się, że to aż tyle, ale później będzie kolejne aż 8 miesięcy razem. 8 to więcej niż 4!